Ale jakoś było mi mało i ostatnio postanowiłam że wezmę się za szycie :) Kiedyś coś tam próbowałam na mamy maszynie, więc jakieś podstawy miałam. Zakupiłam sprzęt, miłość od pierwszego wejrzenia:
I pierwsze za co się wzięłam to narzuta na łóżeczko Julki. Mąż wielokrotnie mówił żebym coś kupiła, bo przecież się kurzy, a Jula nie ma nic na łóżeczko. Popatrzyłam w internecie i nie było czegoś takiego, były raczej na zwykłe łóżka. I do tego nie takie jak sobie wyobrażałam. Więc kupiłam maszynę i uszyłam :) W sklepie z tkaninami znalazłam taki materiał w króliczki i powstała narzutka. Oczywiście początki nie były proste. Najpierw przeczytałam instrukcję do maszyny. Potem nawlekłam nić, założyłam nić... i u góry szyło, a na dole wychodziły kołtuny. W instrukcji pisało, że mam złe naprężenie nitki, ale wszystko było ok. Więc telefon do mamy - diagnoza - źle założona górna nitka. Trochę pomyślałam i naprawiłam swój błąd. Co ja bym bez tej mamy zrobiła :)
Potem stwierdziłam że Julka nie ma letniej kołderki i śpi pod kocykiem i też postanowiłam uszyć. Myślałam żeby włożyć do środka polar, ale teściowa podpowiedziała mi, że on jest sztuczny i nie wytrzyma prania w wysokich temperaturach. Poradziłam się pani w sklepie z tkaninami i w środek włożyłam tzw flanelkę pościelową. U góry i na dole jest bawełna, do kompletu zrobiłam też poszewkę na poduchę wiązaną na troczki. Czeka mnie teraz jeszcze nauka obszywania ściegiem overlocowym i może coś ze mnie będzie :) Teraz mam w planach poduszkę ozdobną, spódniczkę dla Julki i może jakąś sukienkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz